Obudziłem się z tym dziwnym u uśmiechem na twarzy, jakby ktoś miał mi do powiedzenia: hej, stary dziś jest pierwszy dzień, kiedy odstawisz leki psychotropowe. Te niebieskie, plastikowe piguły, które chronią cię przed atakiem paniki w wielkich tłumach, a ludzie jakby przestali być mniej zabójczy niż ostatnim razem. A tłum na ulicy, nie będzie już taki straszny jak ostatnio. Nie będziesz musiał , czuć smrodu obojętności czy oglądać smutnych, goniących za pieniędzmi twarzy. Kiedy wydaje Ci się, że każde oczy spoglądają na Ciebie ,z góry kategoryzują i oceniają. Kiedy tak naprawdę, chciałbyś ze wszystkimi się przywitać i życzyć miłego dnia, obojętnie komu. Jak można nienawidzić ludzi, a za razem chcieć by byli szczęśliwi.Absurd- przejechałem dłonią, po mojej szorstkiej skórze na twarzy, co odczuły moje opuszki na dłoniach. W sumie, czemu ja się dziwie, w czasach kiedy każdy chłopak dba o to by wyglądać jak najseksowniej,mieć piękne, bujne, lśniące włosy, to moje jedyne pielęgnacje to szampon, płyn pod prysznic i jakieś perfumy. Do ciuchów też nie przykładam większej wagi, co w mieście żółtych taksówek, hipsterów oraz nacji z całego świata wypada dość słabo. JA wypadam dość słabo. Nawet te promienie słońca, które przedostają się przez metalowe żaluzje, nie dodają mi pewnie uroku.Zaśmiałem się głośno i zapytałem sam siebie"o czym ty myślisz chłopie ?"
Dobra trzeba wziąć się w garść choćby dla moich rodziców. Którzy nie chcieli bym w pierwszy dzień w nowej szkoły od razu się zraził,zamknął w sobie itd itp.. A nawet na pewno. Przy nich puki co jedynie czułem się swobodnie. Dziś postaram się myśleć pozytywnie.
Rozbujałem się w górę i w dół, by chociaż zmusić się do pozycji nazywającej się "siedzeniem". Lecz to nowe podwójne łóżko, na którym spałem może parę razy od przeprowadzki, ani trochę mi w tym nie pomagało. Materac mimo że nie był wodny, był tak samo wygodny, a trochę o tym wiem w sumie zasmakowałem trochę luksusowego życia,w gorącym LA na początku życia w nowej rodzinie, gdzie do tego miesiąca mieszkaliśmy. Szczególnie gdy ma się ojca z taką pracą, a nie inną. Chodź w sumie nigdy się w nią nie zagłębiałem. Jeśli by ktoś pytał czego mi brakuje w tym życiu to szybko bym odpowiedział: motywacji.
Zeszedłem na dół ubrany w zwykły t-shirt w odcieniu czarnego, ale tak już mocno, spranego czarnego. Mimo że ta bluzka była pierwszy raz wzięta w moje ręce.- Moda - pierwsze co pomyślałem na widok tej bluzki.
Tak, jeśli chodzi o ciuchy, rodzice również stwierdzili że mój ubiór trzeba było by zmienić. W sumie nie mogę stwierdzić że nie mieli racji, bo jak 19 letni chłopak chodził w rzeczach tak, znoszonych,tylko dlatego, że jak twierdził nie lubi zmian, nawet tak minimalnych jak kupno nowej bluzki. To nie dziwie się że jak już tu przyjechałem dostałem same nowe rzeczy kupione przez moją mamę.Gdy zapytałem gdzie moje ubrania, tato stwierdził że moje ciuchy zgubiły w trakcie przenoszenia kartonów i że mu bardzo przykro.W jego oczach było widać strach, czy jako nastolatek, nie uniosę się że to moje rzeczy i jak to mogło się stać. A ja wyłącznie stwierdziłem : nic się nie stało, zmiany są ponoć dobre, prawda ?- i posłałem mu serdeczny uśmiech. Wiedziałam że to było kompletna bujdą, znam go chociaż na tyle,ile mogłem poznać na to kilka lat i szczególnie o moje by walczył jak wilczyca broniącą swoje maleństwa. Nie narzekałem, w końcu wybrała je mama,która zresztą miała dobry gust co do ubrań, a z resztą nie ma co się dziwić; jej praca też ją do czegoś zobowiązuję. - Może to właśnie przez nią, wbrew temu że ja, nie interesuję się,co na na siebie włożę ani jak będzie wyglądał mój codzienny "look" ubierając losowe rzeczy szafy i tak wyglądam przyzwoicie. - pomyślałem i spojrzałem na moją matule chrzątająca się po kuchni. Ubrana w długą kwiaciastą sukienkę, na której było widać resztki mąki z naleśników. Oparłem się o futrynę drzwi i przyglądałem jej się jak robi jedno ze swoich popisowych dań, jeśli można to tak nazwać, bo biorąc pod uwagę że tylko to jej wychodzi. Przynajmniej się stara.
- Dzień dobry Madam. - powiedziałem uśmiechając się do niej. Głos brzmiał entuzjastycznie, co u mnie było nie spotykane, więc od razu i ona odwzajemniła ten uśmiech. Podszedłem do niej od tyłu i objąłem w pasie. Schyliłem głowę w dół i pocałowałem w czubek głowy. Była niską, ale o krągłych kształtach kobietą, z niezwykłą wolą walki.
- O hola hola znajdź sobie swoja kobietę - zaśmiał się tato, przychodząc do kuchni już w idealnie dopasowanym garniturze. Był równie wysoki, jak ja więc ludzie nigdy nie wątpili, że mógł by nie być moim ojcem. Wzrok miał zawsze spokojny, a zachowanie wyluzowanie stonowane. - I tak będziesz musiał zjeść te naleśniki. Nic cię od tego nie uchroni. - stwierdził siadając na mocnym drewnianym krześle z mahoniu, usiadłem po przeciwnej stronie. Dobrze wiedziałem że pił do mamy na temat jej gotowania. On był dużo bardziej wybredny ode mnie. A raczej, ta różnica polegała że od tej kobiety, nawet karalucha bym zjadł jeśli by poprosiła, a on jednak miał mniej wytrzymały żołądek, więc aż tak nie ryzykował w imię miłości.
- Przesadzasz, dziś pewnie świetnie jej wyszło.
***
Kręciła się po kuchni, twierdząc że tym razem się zachwycimy. Tym razem zjemy coś wykwintnego i znakomitego. Często robiła takie eksperymenty,a my oboje musieliśmy to przetrwać.Ach ta miłość...Więc już początkiem dnia wiedzieliśmy że czeka nas ciężki obiad. Ja poszedłem do szkoły, a wróciłem o 16. Wcześniej starałem się dużo nie jeść by przełknąć to co ona przygotuje, bo ani ja ani tata nie wiedzieliśmy co to będzie. Bawiło ją, chyba robienie nie jadalnych niespodzianek. A po drugie nie chciałem zjeść czegoś co z jej daniem tworzyło by mieszankę wybuchową. Wszedłem pewnym krokiem do domu. Tato już siedział w salonie. Z miną jak na skazanie .W domu panował pół mrok czarne, jedwabne szaty okrywały potężne okna. Usiadłem po drugiej stronie, stół był tak długi że wydawało się że dzieli nas z ojcem dużo więcej niż 4 metry. Na ścisłość nie zastanawiałem się czemu stół jest tak duży skoro mieszkamy w trójkę. Na stole paliły się bordowe świece, które pachniały lawendą. A sam ojciec stukał palcami w stół, a ten dźwięk rozdzierał ciszę panującą w tej ciężkiej,"nie smacznej" atmosferze.
- Leki są tam gdzie zawsze. - szepnął dość głośno, lecz i tak nie usłyszałem, ale zawsze mówił przed takimi ucztami to samo, więc wiedziałem o co chodzi. Te obiadki są objawem tego że wszystkie koleżanki mamy, od czasu do czasu opowiadają jej jak ,świetnie gotują i co dobrego upichciły dla swoich mężów. Tylko czemu my na tym ubolewamy ? Kocham ją, ale wole jeść zupki chińskie przez miesiąc niż jej wymysły przez jeden dzień. Choć ja udaje że jest okej, a tato często stwierdza że jest to po prostu ohydne. Ja jej zawsze bronie że jest zjadliwe, bo to wrażliwa kobieta,ale momentami może jednak nie powinienem? Kiwnąłem tylko głową a w tym czasie na salony wjechała z ucztą. Jak często nie zrażam się na początku, to tym razem pobladłem. Zaserwowała nam pokrojoną jeszcze ruszającą się ośmiornicę. Wymiękłem czego jak czego,ale tego się nie spodziewałem.. ani trochę.
- Cholera..- powiedział ojciec patrząc na ruszające się macki, okruszone sezamem. Oddaliśmy miedzy sobą błagalne spojrzenia. Nie wiem kto pierwszy chciał by stąd spieprzać.
Skończyło się tak że, ojciec wylądował w szpitalu, bo jedna z przyssawek przyczepiła się mu do podniebienia, gdyż matula, źle przyrządziła sos, który miał temu zapobiec. Nic poważnego, tylko lekarka chciała podać sanepidowi tą restauracje, która do tego dopuściła. Gdyby wiedziała..
Mama załamana,siedziała ze mną na poczekalni, Podszedłem do niej i objąłem ramieniem- Ciiii nic się nie stało....- mówiłem cichym głosem. Lecz potem głupio dodałem - Zawsze mogło być gorzej, co nie ? Rozpłakała się.
***
Po udanym śniadaniu udałem się do swojego drugiego życia, jakim jest szkoła. Bo w sumie tam spędzamy połowę swojego dnia. Tam rozgrywają się pierwsze miłości, przyjaźnie, tam spędzają również dnie nasi wrogowie, na których widok mamy satysfakcje że jesteśmy od nich chociaż trochę lepsi. Bo przecież nienawiść się z czegoś się zrodziła,ale to był ten dzień gdzie tego wszystkiego nie chciałem. Choć może błąd.. chciałem, ale nie w taki sposób jak paparazzi chcą zdjęcia taty klientów . W Chamski i bezczelny sposób udając kogoś kim nie jestem. Tylko i wyłącznie po to by przypodobać się innym. By następnie robić coś wbrew sobie i ciągle udawać. Nie jestem dobrym aktorem, więc to by nie wyszło. To jakby kuchenna szmata chciała udawać jedwabne zasłony lub na oodwrót, w zależności od sytuacji.W poprzedniej szkole, podkreślmy prywatnej. Wśród bogatych dzieciaków na krok nie rozstających się ze swoimi iphonami, znalazłem parę rodzynków, którzy robili mi za znajomych. Robili pozory normalności, której pragnąłem. Na końcu i tak się wydało że robili to tylko bo dowiedzieli się jak pracował mój ojciec, chcieli łatwo się wkręcić. Lecz wszystko się skończyło,kiedy przyszedł czas chodzenia na imprezy.Podczas nich nie dawali rady dalej tworzyć pozorów, jakie robili. Wydało by się prędzej, ale nienawidziłem bogatych imprez rozpieszczonych rówieśników. Tamtego czasu , szaleństwem była by dla mnie zwykła rozmowa, a co dopiero drogie alkohole, jachty. Nie jestem towarzyski, nigdy nie byłem, może dlatego że musiałem szybko dorosnąć ? Choć w sumie, nie które bankiety organizowane przez mojego ojca były bardzo przyzwoite, przy cichym brzdąkaniu na wioleczeli graniu na fortepianie, można było się rozluźnić i rozmarzyć, a długie balowe suknie pań w średnim wieku sięgały aż po wypolerowane płytki. Choć bardziej przyzwoitym określeniem będzie; celebrytek. Strojem pokazywały powagę tego wydarzenia. Jednak w większości były to "Celebrytki", które głównie chcą się pokazać, bo ich kariera umierała i prawdopodobniej po takim" zareklamowaniu" z lepszej strony wśród reżyserów, szych największych wytwórni w stanach lub innymi którzy nadal są na topie, mogły coś zdziałać by dalej nie dążyć ku końcowi kariery . Lecz średnia wieku wynosiła 35 lat.Z jednej strony to mnie fascynowało, z drugiej irytowało. Gdyż chciałbym móc z normalnymi znajomymi urządzić imprezę na tanie piwo, a nie same drogie winno powyżej 1000$ czy szampana, chipsy zamiast kawioru, który przyprawiał mnie o mdłości. Zamiast zamawiania Nickelback'u czy Joe Jonas'a, by podgrywali. Ja pragnąłem zwykłego radia, które zostało wyciągnięte z kuchni, służące głównie do słuchania czegoś do porannej kawy. Zamiast najwykwintniejszych narkotyków, które rodzice sami dawali, by dziecko biorąc po kryjomu się nie otruło jakimś gównem, zwykłego skręta. Choć to w sumie jest dobre, że wiedzieliśmy że na pewno to czysta kokaina, a nie jakiś syf zmieszany z kruszonym szkłem. Choć to też tragiczne że sami rodzice się o to troszczyli.Paliłem swego czasu, ale tylko fajki.Brzmi dość biednie na tle tego wszystkiego. Nigdy nic nie brałem ani nie kombinowałem żeby brać, choć dostęp miałem wszędzie. A jeśli chodzi o sex, to dla nich był chleb poprzedni, bo przecież mamusia i tak jak coś usunie bachora. Brzydziło mnie to, jak można tak bardzo nie szanować ludzkiego życia.
Dochodząc do szkoły, która nie była najbardziej renomowana ani prywatną. Po prostu najzwyklejszą w swoim rodzaju, gdzie za semestr nie trzeba płacić.Tam w LA i tak nie musisz się uczyć, bo wypełnią papiery że jesteś geniuszem, mimo że nawet nie wiesz co to jest H2O. Otwierając drzwi stwierdziłem sobie, że po prostu może brak mi normalności i to nie jest to że rówieśnicy są dla mnie za mało dorośli, a tylko ja jestem zbyt.. pragnący normalnego życia.
-Buuuuja. Orient. - po usłyszeniu tych słów, zacząłem się rozglądać, ale zanim znalazłem autora, dostałem piłką w krocze i zgiąłem się w pół. Na mojej twarzy pojawił się grymas bólu. Podniosłem głowę do góry i ujrzałem sprawcę.
- Jestem Collin.
Witam wszystkich. Jestem thexnns, piszę głównie z pasji. Choć także jest w tym nutka motywacji, a tworzenie DUŻO mi jej daje. Miłego czytania. Będę się cieszyć z każdej opinii i będę za nią wdzięczna.